28 grudnia 2012

Piłka jest okrągła, a bramki są dwie

   Wiem co sobie myślicie: 'o matko, zaledwie wczoraj dodała notkę, dzisiaj znów to robi..'. Owszem, dodałam wczoraj wpis, ale jeśli z kimś nie podzielę się tym, co chodzi mi po głowie od dłuższego czasu, to chyba oszaleję. Rozniesie mnie. Tak to jest, kiedy nie ma się osoby, z którą można by porozmawiać na tematy, które naprawdę interesują. Łatwo nie jest, ale od czego są blogi? Nie obawiajcie się, nie będę Was katować codziennymi notkami, aż taka straszna nie jestem. Po prostu dawno nie pisałam na żadnym blogu i muszę się trochę oswoić z myślą, że znów mogę to robić. To jak dziecko, które nie widziało czekolady przez kilka miesięcy, a nagle stawia się przed nim ciężarówkę ze słodyczami. Ale przechodząc. 
   Za sobą mamy już połowę sezonu na Wyspach. Działo się dużo i chciałabym wypowiedzieć się na kilka tematów. Może zaczynając od tego, który jest mi najbliższy. Liverpool. Początek sezonu w wykonaniu The Reds był wręcz tragiczny. Trzeba było czekać pięć kolejek na pierwsze ligowe zwycięstwo z Norwich. Co z tego, że wygraliśmy na wyjeździe 2:5? Co z tego, że niemal ich rozgromiliśmy? Owszem, początek sezonu łatwy nie był. Już w drugiej kolejce mierzyliśmy siły z Manchesterem City, później z Arsenalem, a w między czasie przewinął się jeszcze Manchester United. Mogło być ciężko. Wiadomo, żadnym rywalem nie można gardzić, ale BR, ciągle usiłujący postawić naszą drużynę na nogi, nie pokazał się z dobrej strony nawet z najsłabszymi drużynami. Stoke City - ostatnia kolejna.. Przegraliśmy z nimi na wyjeździe 3:1 i jest to powód do wstydu. Szczególnie, jeśli poprzedni mecz wygrywa się aż 4:0. Ktoś powie, że mecz, który wygraliśmy był u nas, przy naszych kibicach, ale to nie może być wyjaśnieniem. Nie możemy przegrywać notorycznie. Nie możemy też milczeć, grzecznie potakiwać i spuszczać głowy. Wiem, nasza drużyna dopiero się rozwija, praktycznie wszystko jest nowe, skład, taktyka.. Lecz to nie może być wytłumaczeniem na każdą porażkę, naprawdę. Dobrym aspektem naszej drużyny z pewnością jest Raheem Sterling. Ten młody chłopak jest niesamowity. Prócz talentu, który jeszcze uda mu się podszkolić, posiada zapał, chęci i motorek w tyłku. Biega po całej murawie, robi wszystko. Wszędzie jest go pełno, a to naprawdę wieli plus. Jest ode mnie starszy o zaledwie dwa lata, a proszę, jaki potencjał. 
   Dobrze, ale może przechodząc dalej.. Arsenal. W chwili obecnej znajdują się na siódmym miejscu w tabeli. Nie jest źle, powiecie. Na dwadzieścia drużyn w lidze, naprawdę jest dobrze, ha? No chyba nie bardzo. Patrząc na nich przez pryzmat poprzedniego sezonu jest źle, bardzo źle. Trzecia drużyna ubiegłego roku teraz nagle jest na miejscu siódmym i utrzymuje się tam w dużej mierze dzięki szczęściu, jakie im dopisuje. Wszyscy zastanawiają się teraz dlaczego tak jest? Odpowiedź jest prosta i niestety nie zbyt zachwycająca. Van Persie. Odszedł ich kapitan, król strzelców, który robił na boisku niewyobrażalną robotę. Zostawił ich. Zdradził.. Wszyscy fani mówili: 'dobrze, niech idzie, poradzimy sobie bez niego' - nie radzą sobie. Sama tez tak mówiłam, bo byłam dogłębnie zdruzgotana wieściami o odejściu Holendra do United. Wierzyłam, że Kanonierzy utrzymają formę, że nadal będą lśnić dumnie na pudle. Nie wszystko jest stracone, oczywiście, że nie, ale patrząc na ich postępy - a raczej ich brak - nie sądzę, że Londyńczykom uda się wbić na najwyższy szczyt tabeli. Będę oczywiście za nich trzymać kciuki, z całej siły. Ale czy moje zaangażowanie i wiara coś pomogą? Nie jestem przekonana.. Wraz z Robinem nie odeszły jedynie wyniki. Odeszła też piękna gra. Teraz, patrząc na Kanonierów, często można zobaczyć chaos na boisku. A wielka szkoda. Tak przyjemnie patrzyło się kiedyś na Arsenal w akcji.. Teraz jest to jedynie desperacka walka o punkty, a nie estetyczna gra. 
   To skoro już wspomniałam o United.. Osoba, która choć trochę mnie zna, doskonale zna moją opinię na temat tego klubu. Ostatni mecz z Newcastle idealnie pokazuje to, jak Czerwone diabły zdobywają punkty. Fuksem. Odrobiną szczęścia. Pechem przeciwników.. Zawodnicy Newcastle grali jak z nut. Objęli prowadzenie już na początku spotkania i naprawdę pokazali wybitny futbol. Można było bez końca patrzeć na to, jak prowadzą piłkę, jak się z nią obchodzą, jak zdobywają bramki. Ale United nie odpuszczał. Wygrali ten mecz, choć na to nie zasłużyli. Wiadomo - piłka nożna sprawiedliwa nie była, nie jest i nigdy nie będzie. Może dlatego jest taka piękna i ma tylu zwolenników, jednak w takich sytuacjach żal ściska za serce. To samo tyczy się meczu Diabłów z Łabędziami. Tak, chodzi dokładnie o te niepozorne Łabądki. Swansea, dzisiaj zajmująca dość przyzwoite - dziewiąte - miejsce w klasyfikacji, zremisowała u siebie z Manchesterem 1:1. Ktoś może powiedzieć: 'remis? Czego się czepiasz, to dobry wynik!'. Możliwe. Chodzi mi jednak o to, że w tym spotkaniu znów zaprezentowali się bardzo dobrze. Mając na przeciwko siebie niewątpliwie mocnego rywala, zachowali zimną krew i robili swoje.To mi się bardzo podobało. Inną sprawą jest fakt, że w Internecie panuje teraz wrzawa na temat dwunastego zawodnika Manchesteru - Howarda Webba. Strony na Fabebook'u, różnego rodzaju grafiki mówią same za siebie. Wiadomo, każdy jest tylko człowiekiem i ma prawo do błędów, jednak w meczach United zdarza się to częściej niż w przypadku innych drużyn. Nie chcę tutaj oskarżać pana Webba o oszustwo, bynajmniej. Chodzi mi tylko o to, że Czerwone Diabły mają zadziwiające szczęście do arbitrów. Sir Alex Ferguson również macza w tym palce, bo jest legendą wśród trenerów i swoimi wątpliwościami wywołuje wielką presję na sędziach, co później skutkuje w ich decyzjach - szczególnie, jeśli są młodzi i nie mają aż takiego doświadczenia z Panem Fergusonem. 
   To teraz może czas na mojego ukochanego idola. Fernando Torres. Wiadome jest, że na początku sezonu mu nie szło. W ogóle od pamiętnego transferu do Chelsea mu nie szło. Jednak teraz widzę, że coś się zaczęło dziać. The Blues mają nowego trenera - Beniteza - który, jak wiadomo, ściągnął Hiszpana do Liverpoolu. To właśnie pod jego skrzydłami Torres się rozwijał i zaczął zdobywać osobiste sukcesy. Teraz znów się spotykają - co prawda w nieco innym zestawie kolorystycznym, ale chyba to nie gra teraz większej roli. Najważniejsze jest to, że Torres znów strzela. Ma już na koncie 7 bramek i możliwe, że nie jest to wiele biorąc pod uwagę innych zawodników, ale patrząc indywidualnie na Hiszpana, jest to sporo. Ja, jak zawsze zresztą, będę dopingować Piegusa, choćby nie wiem co i liczę, że po raz kolejny wzniesie się na wyżyny swoich umiejętności, że jeszcze wszystkich zadziwi i pokaże, że stary Torres nie zginął. On po prostu zasnął na chwilę, w drodze na trening. Teraz się obudził i znów zawładnie angielską piłką..

27 grudnia 2012

Teraz jest inaczej

   A dzień doby, moi kochani! dla niektórych taki blog jest pewnie niemałym zaskoczeniem, ale przyznam się Wam w tajemnicy, że bardzo tęsknię za blogowaniem.. Robię to od wielu lat i naprawdę ciężko jest mi się pogodzić z brakiem czasu na to, co tak naprawdę kocham. Pisanie opowiadać sprawia mi ogromną radość i satysfakcję, ale niestety - liceum nie daje mi już tyle swobody ile dawało choćby gimnazjum. W każdym razie jestem z powrotem, tym razem w nieco innej formie. Na tymże blogu będę Was katować (oj tak, dobrze widzicie - zamierzam Was dosłownie torturować) moimi przemyśleniami na różnego rodzaju tematy - począwszy od piłki nożnej a skończywszy na moim samopoczuciu. Postaram się, aby było ciekawie, z nutką humoru i sarkazmu. oj tak.
   To może od razu przechodząc do rzeczy. Święta, święta i po świętach. Niestety pogoda za oknem nie wyglądała jak na powyższym zdjęciu, bynajmniej, a wielka szkoda, ponieważ śnieg kocham, uwielbiam i adoruję. Zima jest dla mnie najpiękniejszą porą roku, choć wiele osób robi wielkie oczy, kiedy to słyszy. Nie do końca rozumiem ich zaskoczenie. Ale tak to jest, gdy wszyscy lubią tylko lato. Lato, lato. A dlaczego? Bo WAKACJE! A ja znów będę odstawać od społeczeństwa - wolę ferie zimowe! Tere fere KUKU! Ja pieprzę, źle ze mną. Ale wracając do świąt. Już od dawna wiedziałam, że nie będą one najlepsze w moim życiu i nie myliłam się. Co prawda nic tragicznego się nie wydarzyło (spoko, nie będę się użalać, jakie to ja mam straszne życie, chomik mi zdechł, chłopak mnie rzucił, upiłam się na imprezie i przespałam z trzynastolatkiem, o nie, okres mi się spóźnia), ale kompletnie nie czułam tej atmosfery - pierwszy raz w życiu nie siedziałam w nocy, nie mogąc spać i czekając na Mikołajki, Wigilię czy co tam jeszcze było. Na Sylwestra też jakoś specjalnie nie czekam. Plany są, owszem, ale.. nie jest to impreza pokroju projektu X, tylko spotkanie w najbliższym gronie przyjaciół. A Wy, co planujecie? Pochwalcie mi się, z pewnością robicie coś ciekawszego niż ja! ; )
   Tak sobie patrzę na ten post i mam ochotę poruszyć teraz jeszcze milion innych spraw, ale dzielnie tłumaczę sobie, że na to jeszcze przyjdzie pora. Póki co żegnam się z Wami, by zanadto Was nie zanudzić.
   Jeszcze tak na koniec: ten blog stworzony został głównie z myślą o moich czytelnikach, by mieć z Wami jeszcze jakikolwiek blogowy kontakt, bo naprawdę zależy mi na Waszej obecności na moich blogach. Liczę, że będziecie to czytać i mnie nie opuścicie.
   Do napisania, kochani!